„Oddalenie się z miejsca zdarzenia” i „ucieczka z miejsca zdarzenia”. Jedno słowo które zmienia tak wiele…

Stłuczka. Zjawisko, które na polskich drogach jest na tyle powszechne, że w końcu przynajmniej raz przytrafi się większości kierowców. Chociaż sama w sobie nie niesie ze sobą poważniejszych konsekwencji, nawet jeżeli to my jesteśmy jej sprawcami (o ile oczywiście terminowo regulujemy płatności z tytułu OC), dla większości jest bardzo stresującym przeżyciem, niekiedy pchającym do irracjonalnych zachowań opartych na instynktach, takich jak. np. ucieczka.

Niestety decyzja o zbiegnięciu z miejsca zdarzenia, najczęściej nie będąca wynikiem usiłowania uniknięcia konsekwencji tylko strachem, wbrew przekonaniu wielu będzie miała dla uciekającego przykre konsekwencje nie tylko podczas wypadku, ale również niegroźnej obcierki parkingowej, czy wjechania w tył poprzedzającego pojazdu podczas ruszania ze świateł. Grożące konsekwencje mogą okazać się w takiej sytuacji wyjątkowo dotkliwe – prócz regresu (czyli zwrotu kwoty ubezpieczenia wypłaconej poszkodowanemu lub związanej z pokryciem szkód) ze strony ubezpieczyciela lekkomyślny kierowca będzie się musiał też liczyć z postępowaniem karnym, które może skończyć się sprawą w sądzie.

Prawnik ubezpieczenia Warszawa

Jednak co stanie się w sytuacji, w której odjechaliśmy zupełnie nieświadomie, nie zdając sobie sprawy z wyrządzonej szkody – np. zahaczając cudzy pojazd w czasie zjeżdżania z wysokiego krawężnika, przez co „bujnięcie” nie wzbudziło naszych podejrzeń? Tutaj docieramy do tytułowego słowa-klucza. W takim wypadku będziemy mieli do czynienia nie z ucieczką, ale oddaleniem się z miejsca zdarzenia. Jeżeli zrobimy to całkowicie nieświadomie nie poniesiemy z tego tytułu konsekwencji, a ewentualne próby udowodnienia, że było inaczej spoczną na poszkodowanym i jego ubezpieczalni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *